Héj! śniadanie! napijem się wódki! Podawać, w ręce szanownego!
Procentowicz nadto dobrze jest wychowany, żeby kieliszka odmówił pierwszego, drugiego i trzeciego. Szklanka porteru zdaje mu się też nieszkodliwą, wreście i francuzkiego wina lampeczka jedna i druga niezawadzi znużonemu podróżą. Gdy pokraśniał od śniadania, sadzają w alkierzyku na kanapie, Graf z jednéj i plenipotent ze szklanką z drugiej przesiadają się strony.
– No, czas przystąpić do interesu. Przywiozłem ci procent moje serce, ale moja duszko, ten mnie nagli, ten, ten, wiesz ― mam nadzieję, że ty mi pofolgujesz.
– A, Pan Procentowicz to zrobi, mówił mi, że dla Grafa niéma nic do odmówienia, wtrąca plenipotent.
– Ja, ja, bąka podpiły, ale ja potrzebuje kapitału, pisałem nawet.
– Pisałeś! hm! ja nie odebrałem!
— Jakto? Graf odpisał!
— Ja? ale to nie może być – ja? Zresztą moja duszko, jakoś to będzie, ale – masz ty pieniądze?
Strona:J. I. Kraszewski - Obrazy z życia i podróży T.I.djvu/216
Ta strona została przepisana.