swéj fantazij dogodzić. Szaleństwo godne Neronowych czasów, godne śmiechu, jeśli prawdziwe. Lecz któż policzy te gadki? Tylko jedna jeszcze.
W Nieświéżu Panie Kochanku, utrzymywał, jak wiadomo, wojsko i artyllerją. Jednéj nocy, budzi się po jakimś przestraszającym śnie zapewne, zwołuje ludzi, krzyczy na dworskich. Zbiegają się kto żyw.
— Wojsko na koń, do broni! Artyllerja za miasto, konia, panie kochanku, konia mi podać prędzéj!
Ubiera się Xiąże, wszyscy śpieszą do koni, Pan Wojewoda także. Gdy siła zbrojna stanęła gotowa, wyciągają w porządku za miasto. Tu rozkazy wydane — ognia! Strzelają strzelają noc całą. Po kilku godzinach, dowódzca siły zbrojnéj, zbliża się do Xięcia z zapytaniem.
— Czy Wasza Xiążęca Mość, jeszcze strzelać rozkażesz, nie widać nieprzyjaciela, nikogo, ludzi tylko spokojnych straszym, a oto dzień już świta.
— Co? już niéma nikogo? spytał Xiąże.
— A któż to był? rzekł zcicha Pułkownik.
Strona:J. I. Kraszewski - Obrazy z życia i podróży T.I.djvu/28
Ta strona została przepisana.