dziwiłł nigdy nie robił; służyłem ja wprawdzie za kuchcika u Pana Galeckiego, ale to co innego i nie bez racij.
— W. X. Mość, przegrałeś zakład.
— No, no! Panie kochanku, z wami to tak zawsze, jeszcze mi opaskudził mego prapradziada!
Przy zamku Bialskim był niegdyś wspaniały zwierzyniec, o którym Rzączyński[1] wspomina, że w nim utrzymywano sześćset danieli, niedźwiedzie, wilki, dziki i zające w osobnych dla nich poczynionych zagrodach.
Nie wiém, czy nie w zamku także w Białéj, widział tenże naturalista nasz[2] chowaną sławną potworę, dziecię o dwóch głowach, która mu powód dala do zawiązania dysputy, czy to był jeden człowiek, czy dwóch ludzi? Odniosł rozwiązanie do serca, które, pisze, jeśli było podwójne, dwóch było ludzi, bo serce jest źródłem życia. Znać w tém Jezuitę Aristotelesowego ucznia. Tu także