cone, gliną wylepione, ploty plecione, kryte słomą i także gliną lepione. Gdzieniegdzie wysokie nad dachy domostw wznoszą się krągłe z daszkami spiczastemi kosze plecione na kukuruzę, które jak wieżyczki przy poziomych chatach wyglądają; zowią je w Bessarabji po mołdawiańsku Susujak. W Bajtałach tak nizka i pozioma, jak reszta kletek; poczta i karczemka, środek Słobody zajmuje.
Uderzająca jest ta niezmierna nizkość budowli, przed którémi stojący człowiek, głową przenosi ściany; nawet drewniana tutejsza Cerkiewka, nie wyszła z powszechnéj reguły i nie wysoko się podnosi niekształtnie. Drzew nie wiele, a i te co są, drobne, młode, tak, że ich prawie nie widać. Dziwna ta fizionomja Słobody, rozsypanéj rzadko po stopie i pobudowanéj nie wiedzieć z czego, a pozioméj jak kretowiska. Domki Mołdawian są czyste i porządne, wysmarowane gliną, często pomalowane żółto z obwódkami czarnemi. Mołdawianie, których tu piérwszy raz spotkałem, dawni wychodzcy z Bessarabji i Wołoszczyzny cale oddzielne mają fizjonomje, język, obyczaje i pochodzenie.
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/135
Ta strona została skorygowana.
125
5. LIPCA