Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/144

Ta strona została skorygowana.
134
5. LIPCA

ścian, zawieszonym tylko na słupkach. Czysty domek żydowski, składający się z kilku izdebinek malenkich, wybrałem nareszcie i zajęliśmy go, ciągle się stukając głowami o uszaki, ciągle uchylając się na widok grożącego sufitu, który czubem zamiatać było można. Pomimo ciasnoty, czysto było i dość dobrze, ludzie, konie i powozy, zatoczyły się w dziedziniec i biwakowały pod gołém, jasném niebem, które właśnie przebiegał powoli Xiężyc i ozłacały gwiazdy. Domek, w którym nocowaliśmy, wedle podania gospodarza, kosztował go trzy tysiące kilkaset złotych, a był mały, ciasny i bardzo nizki. Dziwiło mnie, że ich tu nikt nie nauczył wybornych bitych z gliny budowli, które w niedostatku drzewa i kamienia, są doskonałe, trwałe i suche nawet, byleby w przyzwoitym czasie i z uwagą robione.
Słoboda czyli Chutory ananiewskie, jakeśmy wyżéj wzmiankowali, założone w połowie XVIII wieku, rozciągają się dziś, (jak mnie zaręczano tutaj) na ośmnaście wiorst. Większą ich część zajmują Mołdawianie. Nie skończona liczba bocianów gniezdzi się na