Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/155

Ta strona została skorygowana.
145
6. LIPCA

na pilniejsze potrzeby), czyni rzadszem jego użycie, w istocie kiziak w stepie, jest drogocenną rzeczą i mimo przykrego swego smrodu, który wszędzie w blizkości Słobód, powietrze przesyca i napełnia, obejśćby się tu bez niego nie można.
Słobody z różnemi fizjonomjami, zależącemi od rodzaju i pochodzenia mieszkańców osadników, zalegają Bałkę; to sciśnięte, to rozsypane z rzadka, to wyższemi domki, to drobnemi ziemlanki wysadzając drogę. Niektórych ledwie dopatrzyć się można tak nizko siedzą, z zielonemi porosłemi jak góra daszkami; dymek tylko wywijający się z komina, którego nie widać, i gniazdo bocianie, zwiastują mieszkanie człowieka. Dworki pańskie osadzone są topolami, otoczone murkami, a nad każdym gdzieś w górze miele jeden lub dwa wiatraki, przed każdym kamienna studeńka i wodopój, i wał z darna lub gliny, osadzony wirginją. Kilka Słobod mają pozór prawie pięknych naszych folwarczków; otynkowane, obielone, osadzone drzewkami, gdyby nie pustość i rzadkość chatek otaczających je, przypominałyby ludniejsze i cywilizowań-