tylko, zdaje się, widziałem pod Małém Potockiem w stepie, ale i to małą i biédną.
Widok Limanu, już niejako zapowiedział i oznajmił nam morze, które pilno ujrzeć. Radbym już zawiesił oko nad tą przestrzenią, ogromną, do któréj zawczasu serce mi bije.
W Małém Potockiem, dosyć porządnéj karczmie, stojącéj u samego brzegu Limanu i owianéj już tém słoném, ostrém, właściwém blizkości morza, powietrzem; wygrzewającéj się na gołym stepie bez drzewka i cieniu, pod lipcowém słońcem; już przeczuwasz coraz bardziéj morze. Posłańcy jego, Limany, zewsząd ci błyszczą, przynosząc w zadatku woń morską; woń tylko, bo fizjonomja Limanów, nié ma ani majestatyczności ogromów morza, ani dziwnych barw jego. Rzuciwszy powozy i towarzystwo nasze podróżne pozostające dla spoczynku w Potockiem, nająwszy Żyda i maleńką bryczeczkę, puściłem się uprzedzając ich, dla wyszukania mieszkania i spojrzenia co prędzéj na morze; a choć Żyd nielitościwie pędził, po równéj prawda, ale wyżłobionéj czumackiemi wozami drodze, nie śmiałem dzwoniąc na wózku zębami, kazać
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/178
Ta strona została skorygowana.
168
7. LIPCA