się świéżością krajobraz. Na ostatniém ku dolinie nad rzekę schodzącém wzgórzu, schowany w drzewach ogrodu, jest domek słomą pokryty — do koła niego, zielone trawniki i kląby, a przed nim łąka i rzeczułka kręto płynąca.
Tu mi już kilka lat życia, spłyneły spokojnie i gdyby nie troski nie oddzielne od posiadania ziemi, gdyby raczéj nie troski, nie oddzielne od kondycji ludzkiéj, (jak dawniéj mówiono) nie byłoby ustronia milszego, roskoszniejszego. Jak ten widok umié się urozmaicać i wdzięczyć w Maju, w Czerwcu, w pogodne dni i nocy letnie, w piękne wieczory jesieni, kiedy mgły jak morzem zaleją dolinę, a księżyc je posrébrzy. Jak pięknie na cichéj brzozowéj dolinie; na górze, co z niéj widać bielejącą Cerkiew korszowską, gaje Podberezia i daleki Kościołek w Nieświczu, którego pamiątki pozbiérał Alex. Przezdziecki. Jak tu młodo, wesoło, cicho, spokojnie i zielono. A z tamtéj góry, na starém Zamczysku na Lisucie, jak piękny u stop widok się rozcieła? Gdyby to było za granicą, jakby się to piękne wydawać musiało? Mnie
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/21
Ta strona została skorygowana.
11
22 CZERWCA