Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/30

Ta strona została skorygowana.
20
24 CZERWCA

24 Czerwca. Pogodny, wiosenny, zielony, cudny — wschodem słońca strojny, wszedł ranek Kupały, a my już z Kazimiérzem byliśmy witając go, w karjolce, która się posuwała przerzynając pasma pięknych gór kozich, jary i wąwozy — przez wsi u brzegów błyszczących blaskiem poranku stawów — ku Tajgórom. Po więcéj niż godzinnéj drodze, wychyliliśmy się z dębowego lasku, i ujrzeli przed sobą, na panującym po nad okolicą pagórku, mury starego Zameczku. Ściany jego, ciemno na błyszczącém wschodowém niebie malowały się, z górą zieloną, pokrajaną starym, dziś zrównanym po większéj części i darnią porosłym wałem. Na lewo, z drzew ciemnych wychylał się biały Kościołek z wywieszoną w téj chwili chorągwią odpustową na wieżyczce. — Obok dzwonnica, daléj wioska rozsypana w dole, drzewa i chaty szare.
Widok to był nęcący i stanąwszy w pośród drogi, poczęliśmy oba temperować ołówki, dobywać książek, nareszcie rysować. Ale coż to rysunek, co jest obraz niemy, przy widoku natury pełnéj życia, ruchu, zawsze jednéj, a coraz zmieniającéj wyraz twarzy,