Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/63

Ta strona została skorygowana.
53
30 CZERWCA

Spotykaliśmy ich tańcujących w stepie przy obozowisku do upadłego, gdy tymczasem, na trzech spojonych w górze i wbitych w ziemię nad ogniem drążkach, zawieszony kociołek z kaszą lub jaglaną zaciérką, na chudym płomieniu stepowym, dowarzał ich jadło; oni nie znużeni pieszą drogą, grali, skakali, szli w zapasy.
W babińskiéj karczmie, gdzieśmy popasali, było ich pełno i najrozmaitszych twarzy. Jeden stary, siwobrody, zgarbiony; drugi młody, głupkowaty, w białéj krymce, odarty, bosy, w pół pijany; trzeci olbrzymiéj postawy wódz karawany w czerwonym pasie, półkożuszku i ogromnych bótach, zastanowili mnie szczególniéj i weszli do teki podróżnéj. Na trzech tych twarzach, był jeden wyraz, zmodyfikowany tylko charakterem każdéj zosobna; coś swobodnego, dumnego, w czarnych połyskało źrenicach, które u starca, ożywiały się jeszcze jakąś wzgardą i lekceważeniem.
U samych wrót babińskiéj karczmy grali w kilku na fujarkach i skrzypcach, tańcowała reszta i ganiała się śmiejąc. Życie ich tu-