Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/19

Ta strona została przepisana.
17
15. LIPCA

winnym. Terazże ty mi powiedz, czy myślisz ukrzywdzonemu nagrodzić?
— Nie, Wielmożny Panie, chce za wiele, a ja się na to zgodzić nie mogę.
Nakoniec powtórnie powié mu głośno Koszowy, srogo i gniewnie:
— To jeszcze nie zgoda u ciebie?
— Tak, Wielmożny Panie, nie zgoda, wola wasza. — I pokłoni się nizko.
— Nu, dobrze, kiedyż nie zgoda.
Atamani wstają z miejsc swoich, widząc Koszowego w gniewie, kłaniają mu się razem wszyscy czteréj z Kozakami i żegnając się z Koszowym wedle zwyczaju, wychodzą z Kurzenia, a Kozacy także prawujący się odezwą:
— Bywajcie zdrowi Wielmożny Panic.
— Bywajcie zdrowi panowie mołojcy, a o nas nie zapominajcie — powié nakoniec Koszowy i wychodzi w ślad za nimi z Kurzenia. A gdy wyjdą wszyscy na dwór, Koszowy krzyknie na stróże.
— Warta! kijów.
Stróże biegną i niosą kije oberemkami.
— A! Wielmożny Panie, — zawoła obwiniony.