— Nu kładnij się bratku, my ciebie nauczym jak prawdy strzedz i panów szanować.
— Zlituj się Wielmożny Panie, — zakrzyczy naówczas winny, głosem pod niebiosa.
— Nie, bratku, nie ma zlitowania już, kiedyś taki uparty — Kozacy! na rękach i nogach siadajcie, a kaftan mu na plecy zarzućcie. Stróże, bić go, psiego syna; bić go dobrze kijmi, żeby znał po czomu kiwsz licha. —
A gdy kije gadać z sobą poczną, z jednéj i drugiéj strony, to obwiniony Kozak, milczy już i słucha co mu każą.
— Gdy go dobrze utraktuja, to jest pięćdziesiąt do stu kijów dadzą, naówczas koszowy znowu krzyknie.
— Dosyć!
I stróże, podniosłszy kije na plecy stoją jak żołniérze z bronią na warcie, a Kozacy jeszcze trzymają winnego, siedząc na rękach i nogach, czekając ostatniego sądu. Koszowy pocznie mówić do winnego.
— Posłuchaj bracie, jak ciebie Pałanka osądziła i wiele ukrzywdzony chciał, zapłać mu bez zwłoki, ale tu zaraz w moich oczach.
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/20
Ta strona została przepisana.
18
15. LIPCA