Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/290

Ta strona została przepisana.
288
27 LIPCA

łem też przyjemność widzieć u siebie kilka osób, z któremi mile na gadaninie pół-naukowej, pół wesołéj, przepędziłem tych kilka godzin. Godziny tak lecą! Po obiedzie wyjechaliśmy z kochanym moim przewodnikiem na chutory, za miasto, gdzie dotąd jeszcze nie byłem.
W miarę jak się oddala od właściwego miasta (chociaż Chutory liczą się jeszcze w okręgu jego) ku tak zwanym Chutorom[1] zmienia się zupełnie jego fizionomja i przygotowywa nas nieznacznie do przejścia na wiejską prawie ciszę. Coraz puściéj, domy choć zawsze porządne, ale coraz niższe, spokojnie w szerokich ulicach wiatr się przechadza pod boki z pyłem wziąwszy, gdzie nie gdzie tylko zastanowi nowy wznoszący się piątrowy budynek — coraz mniéj wytwornych magazynów galanterji, rzadka Cantina, szynczek, szyld szewiecki.

Tu za to gęsciéj niż w środku miasta, magazyny zbożowe kilkopiątrowe lub tylko o

  1. Chutor wyraz turecki, oznaczający pomieszkanie wiejskie dacza, campagne.