Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/292

Ta strona została przepisana.
290
27 LIPCA

tłuczony, węgiel i t. p. Ulice jednak, po większej części (oprócz portu i kilku środkowych) były puste, coraz a coraz bardziej, twarzą swą, mimo regularności budowli, oznajmujące, kończące się miasto. Mijaliśmy szeroką jadąc drogą, w prawo ciągnące się jeszcze daleko ulice, proste, długie, na których końcach i środkach błyszczały kopuły sobornéj, greckiéj, michajlowskiéj Cerkwi, mijaliśmy balkony kamienie pozawieszane na różnych wysokościach, aż nareszcie w lewo ukazał się w kształcie Zameczku, z basztami wystawiony Ostróg; na prawo jakiś czarny zasmolony budynek, dawniéj Tamożnia; daléj za nim w głębi smętarz z zielonym dachem Kaplicy, a przed nami odkrył się obszerny plac otoczony bulwarami osadzonemi akacją, która zielonym wiankiem dokoła całe opasuje miasto, przecina je w różnych kierunkach i zasiewa zielonością step, w którym rozsypane są Chutory.
Na obszernym przed nami placu — rynku, stały wozy z drzewem, węglem, różnym materjałem drewnym i t. p. Wysokie z drzewa i słomy szałasy, pokrywały różne tu sprze-