Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/293

Ta strona została przepisana.
291
27 LIPCA

dające się zapasy żywności; aż ogromne sterty fantastycznych kształtów i mury z czarnych cegieł Kiziaku powznoszone — zamykały oddalenie. Przed każdym z takich toków Kiziaku, siedzieli — mężczyzni i kobiéty sprzedające je. Jest to opał uboższéj, większéj części miasta, która ani węgla, ani drzewa nié ma za co kupić.
Zaraz za tym rynkiem, począł się ten wielki w stepie ogród, pokrajany akacjowemi ulicami prześlicznemi, choć je nizko podrosłe drzewa ocieniają — pozastawiany świecącemi z za zielonych drzew pałacykami, domkami, łąkami, basztany, — składający Chutory. Chutory dzielą się ze swego położenia, na dwie klassy, na chutory stepowe (de la plaine) i nadmorskie — Ostatnie, są najpiękniejsze.
Przejeżdżaliśmy naprzód kilka piérwszych, począwszy od ogromnego tak zwanego Ogrodu botanicznego, niezmierną przestrzeń ziemi, szkółkami dębów, akacji, klonów, topoli, zajmującego. Nawet kilka sosen chérla tu, na tak nie stosownej dla nich, czarno-gliniastéj ziemi stepowéj. U wejścia do ogrodu