Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/301

Ta strona została przepisana.
299
27 LIPCA

murowe posążki i roskoszny, czysty domek, ostawiony kwiatami w marmurowych białych wazonach, otacza winnica i sad owocowy. Cicho, pusto tu było, ale miło i swobodnie; powietrze stepu i morza ogniste, żywo cisnęło się do piersi, która mu wystarczyć nie mogła, dysząc pod jego napływem.
Z małego Belwederu, widok był na dalekie morze. — Łódka z rozwitym nad głową białym żaglem, sunęła się po niém nieznacznie — ono siniało daleko i szumiało i połyskiwało.
O cudne, cudne niorze! ani się niém nasycić, ani go zapomnieć, a pokochawszy je, jak wszystko co się bardzo kocha, najczęściéj trzeba porzucić. — Porzucić prędzéj, niżby się chciało. Zeszliśmy z Belwederu i jechali daléj — Obejrzawszy kilka chutorów stepowych, zawsze pałacyki tylko w zielonych akacjowych ogrodach, którym do zupełnéj piękności brak tylko starszych i wspanialszych drzew; zwróciliśmy ku morzu, do chutoru Renaud, sławnego ze swej piękności; gdzie Cesarzowa JMość, jakiś czas przemieszkiwa-