Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/304

Ta strona została przepisana.
302
27 LIPCA

a roskoszny widok — u stop twoich te malowniczo porozrywane wzgórza i skały, czerwonawe, żółtawe i szarawe, o które pieniąc się woda roztrąca; daléj morze nieskończone, przed tobą wysoka góra; a między nią a tobą ogródek zielony. I odchodziłem i powracałem. Mnie, com w życiu oczyma ciała widział tak mało, tak się to wydawało malowne, tak cudnie piękne! Daléj w ogródku już mnie nic tak nie zdziwiło, nie zachwyciło. Stawek wody zgniłéj, blizko wysepki, choć go woda źródlana przecieka, wcale nie ładny — ścieżki, mostki, posążki, piedestały, wydały się bardzo nikczemnemi, po tym cudnym morskim brzegu, którego widok długo mi zostanie pamiętny — Wszystko to małe, doczesne, stare i zgrzybiałe, a tamto wieczne, odwieczne a młode! — Jakby tu miło było siedzieć, dumać, czytać, malować, i patrzać długo a długo, choćby całe życie na morze. Dziecinném się wydaje wszystko co robi człowiek, przy tém co zrobił Bóg; tak się wydaje ogródek — przy morzu. Powietrze zbyt dla osłabionego ostre i wiatr silny od morza zabijający mi oddech, pojący jak wino, odbie-