Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/312

Ta strona została przepisana.
310
29 LIPCA

głupstwa, zdają się być najpożądańsze — Większą część nocy spędziłem na pytaniach: Kto to taki? Co to za pani? Kto ten jegomość?  —
Potém, na rozmowie z P. Murzakiewiczem o Olbji, Kerczu, rzadkich medalach i t. p. z P. Kaczkowskim o Krymie i t.p. —
Co ludzi, co szumu, co fałszu, co wesołości udanych! I wszyscy idą na bal aż do krzywych i ułomnych kobiét, aż do starych drzémiących mężczyzn! — Wielka to jałmużna! jałmużna miłości własnéj.
Dwie młode panienki, córki Snycerza Verneti, exekwowały solowy taniec hiszpański — okryto je oklaskami jak w teatrze — Na balu? — Był to bal dla ubogich — E sempre bene.
30. Lipca. Przeglądałem na z P. Murzakiewiczem Starożytności Biblioteki publicznéj, własność miasta, potém Muzeum starożytności Towarzystwa.
O tych zbiorach mówiliśmy już wyżéj. Biblioteczny zajmuje wszystkie co otrzymał po Blarambergu mianowicie.
W Muzeum starożytności ze żmijowego