Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/39

Ta strona została przepisana.
37
15. LIPCA

suknie kaczają, wszystko od trafu. Równie też ja Korż, dostałem nazwanie od Korża (placka) takim sposobem, ja z młodych moich lat byłem bardzo rzeźwy i zwinny; raz jadąc z nowych Kodak do Siczy, w towarzystwie mołojców, mimo wielkiéj mogiły zwanéj Czortomelik, nie daleko Siczy, gdzie teraz Pokrowskie, zachciało się nam pociekawić i wleść na mogiłę, na którą wiodła wązka udeptana ścieżka; a gdysmy weszli na nią i popatrzali z niéj tam i sam, zaczęliśmy na dół się znowu spuszczać. Towarzysze moi poszli ścieżką, ja zaś rzuciłem się wprost, a że mogiła była stroma, a na niéj sucha ślizka trawa, ja zaś obuty byłem w ślizkie także postoły, ośliznąwszy się upadłem z samego wierzchu, bokiem, przewracając się aż do dołu, jak Korż, od tego wypadku, towarzysze rozśmiawszy się, nazwali mnie Korżem i przybywszy do Siczy, objaśnili zaraz wszystkim w Kureniu, moje nazwisko — i chrzestnemu memu Kaczałowi, który rzekł:
— To niechże będzie Korz, bo i mnie Kaczałem za Kaczałkę jedną nazwali, a co na to począć, kiedy tu taki już zwyczaj —