bawę starym i dzieciom. W pośród nich, na dnie po białawym piasku, rozścielały się dziwnych kształtów — algi. Widziałem jedną u nóg moich, była to zupełnie rozczochrana rudawo-brunalna broda morskiego olbrzyma, leżąca na piasku, i lekko poruszana nicznaczném kołysaniem wody, pokręcone w długie rozwite nieporządnie warkocze. Wiatr napędzał od morza innych dni, te dziwne niemniéj polypy tak poetycznie zwane serca morskie, białe, przezroczyste jak galareta a jednak ruchami swémi, jakby konwulsyjnemi zdradzające iskrę organicznego życia. O! przyrodzenie, ogromna xięga tajemnic pełna! gdzież nié ma życia? Drga ono w akacji nad brzegiem morza rosnącéj, w polypie i morzu samém i we mnie, a ten polyp co się razem z morzem porusza na fali jego, co się z niém jednoczy, co część jego niejako składa; wybornie nazwany sercem morskiém — jaki stopień na wielkich wschodach i w stopniowaniu istot zajmuje? — Przedostatni? — Ostatni? W morzu samém ile to tajemnic, ile żyjątek? Cały świat, wszystkie królestwa, wszystkie klassy organizacji odrębnych
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/64
Ta strona została przepisana.
62
16. LIPCA