raspol cały z wałami swemi, domki, stadem młynów, które nasz Pan Kohl policzył i wioską jakąś na wzgórzu u Dniestru. Dalej step i step tylko, stare koczowisko jedyssańskiéj ordy, a po nim droga słupkami kamiennemi miasto drzew wyznaczona.
Zjeżdżamy wreszeie z góry na płaszczyznę zieloną, szeroką, którą rzeczka Kuczurhan płynie. Tu kolonja z 1803 roku, mizerna. Stacja pocztowa w chałupie nizkiéj, brudnéj, i niewygodnéj. Szcześciem nie potrzebowaliśmy się zatrzymywać.
Step poczyna być uprawny, usłany kopami zboża i siana, koniki z czérwonémi glówki polatują, i nie widać ich było z tamtéj strony Dniestru. Droga doskonała, lecim jak po toku.
Od Kuczurhan do Gidyryn, znowu step bezlesny i pusty. Dniestr już nam zupełnie na prawo zniknął, raz tylko jeszcze błysło źwierciadełko wód jego i po nad niem wioska na wzgórzu, ze swemi młyny. Młyny wietrzne są tu warunkiem, sine qua non. Każda osada, liczy je, jeśli nie na seciny, to przynajmuiéj na dziesiątki. Pod Kuczurhanem,
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/203
Ta strona została przepisana.
201
2 SIERPNIA.