Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/233

Ta strona została przepisana.
231
5 SIERPNIA.

samym brzegiem morskim, mijając tak zwane spuski, to jest: ulice z góry na któréj stoi Odessa, w dół na peresyp schodzące. Brzeg morza, po nad którym jechaliśmy, wystawia widok zajmujacy i życia pełen. Ruch tu jak wszędzie, ładowne wozy mijają się, bryki, powózki ciągną w różnych kierunkach. Jedni jadą do kąpieli w licznych, u brzegu stojących łazienkach, drudzy do portu za handlem śpieszą. Żydzi kupami czarnemi na powozkach nagromadzeni się wloką. — Aresztanci pracują w porcie; taczkując kamienie i ziemię.
Brzeg morza najeża się tu w kilku miejscach skałami dziwnych kształtów, pod któremi tuż pełno kąpiących się. — Nie wiém, czy gdzie jest taka rage kąpieli, jak tutaj. Wszystko co żyje, kąpie się, pluszcze i z mokremi włosami chodzi, od dzieci do starców, od żebraków i Żydów, do najwyższéj arystokracji i z tą tylko różnicą, że arystokracja kąpie się we własnych przedniejszych łazienkach, a chude pachołki albo w tańszych, albo po prostu na brzegu morza, pod niebieskim namiotem. Morze tu tak płytkie, że wen wjeżdżają z powózkami o kilkaset kroków.