kamizelkę, które szpecą nie ubierają człowieka. Żydzi tutejsi także, strój swój powoli zrzucają, kapelusze, długie surduty, trochę podgolone brody i axamitne wysokie jarmułki są przejściem do paletot, brody à la jeune france i kuso obciętych lub długo zapuszczonych włosów.
Przechodząc z rana ulicą, poznasz które sklepy, do bogatszych kupców należą. Te stoją zamknięte w niedzielę. Niektóre znowu wpół przetworzone cały ranek; bo ich panowie jeszcze nie zebrali kapitałów i nie pokupowali domów i chutorów; pracują więc i w niedzielę, jak wyrobnicy, których tu także nie mało robiących ujrzysz w dnie świąteczne.
Na greckiéj pełno owoców wystawionych; przepyszne kosze białych i sinych winogron, śliwek, jabłek, gruszek i nieominionych kawonów. Gdzieżby tu nie było kawona? ktoby go nie przedawał? Ktoby go nie jadł? Każdy sklepik ma w dodatku kawony, leżą na ulicy, na wystawach, w koszach, na stołach, łupiny od nich walają się w każdém śmietnisku, pływają po morzu.
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/244
Ta strona została przepisana.
242
5 SIERPNIA.