kłębiąc się, aż do nas dolatywały... Wiatr był nam prawie przeciwny. — Trudno opisać ładowanie wozów, ruch, krzyk, i pośpiech, z jakim się to wszystko odbywało. Na szalandach stanęły wozy czumackie po cztérnaście w rząd, a we środek jak w tabor wpędzono woły i ściśnięto je w kupę. Wszystko było gotowe. Nas maleńka łódka, przez kilku majtków pędzona, zielono malowana, zręczna, leciuchna, niosła po Limanie ku statkowi. Wszyscyśmy się w niéj zabrali, Xżna Suzzo z córką, P. Skalkowski, ja i P. Antonini jeden z dyrygujących kantorą parochodu, grzeczny i miły młody człowiek. Inni przejezdni, dyrektor, jakiś P. S..... i reszta, jechali w drugiéj. W chwilę, stanęliśmy przebywszy mętne wody Limanu, u wschodków parochodu.
Wyszliśmy nań, gdy z tyłu właśnie przywiązywano doń w rząd szalandy, od strony rudla. Na nich zostały nasze powozy, kupa czumackich zaprzęgów, i tłum ludzi przejeżdżających.
Statek ten Hrab. Woronców maleńki o sile 40 tylko koni, cały żelazny, ślicznie
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/29
Ta strona została przepisana.
27
31 LIPCA.