opiéra, opłukuje fala nieustanna. Przepyszny zachód słońca; bogatych barw, oświeca ten obraz rzadkiego wdzięku, i świeci naszemu przybyciu. Oparty o maszt dumam, rysuje, a mój towarzysz podróży, czyta małoruskie powieści, majtkom, którzy się na całe gardło śmieją naiwnie. Kapitan daje rozkazy w mgnieniu oka spełniane. Szybko przybliżamy się do brzegu, wyraźniéj teraz widać széroko rozsypane miasto, olbrzymi zamek z tutejszego białawego kamienia, z głębokiemi kamieniem także wykładanemi fossy, szkarpami, basztami, blankami, okolnemi mury, minaretem wysokim białym, jedynym już tutaj, z daleka widnym, ale ogołoconym z wierzchniéj balustrady i zakończenia. Zamek milczący, posępny, pusty a poważny i tyle wspomnień u jego murów się ciśnie, tyle pamiątek na tej ziemi, naszych i nie naszych, dawnych i odwiecznych.
Widać różnofarbny tłum zgromadzony, i oczekujący mających na brzegu wylądować gości. Na pochyleniu wzgórza, zasadzone drzewa, formują bulwar, otaczający dawną
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/33
Ta strona została przepisana.
31
31 LIPCA.