sułtanskę banię-łaźnię, od któréj podziemne chody, wiodły dawniej do Zamku.
Bulwar mógłby być ozdobą, ale jeszcze zbyt młode drzewa, za lat kilkanaście, ze swemi malowniczemi schodkani, gotycką bramką, murkiem i ruiną łaźni, będzie wcale piękną przechadzką. — Daléj po nad brzegiem wspomniany gmach Kazarmów kozackich, stara Cerkiew grecka maleńka, przytulona do ziemi, i wody już a wody tylko, na których wzrok ginie.
Odjechaliśmy czółenkiem ze statku do mostu-portu, wytoczono powóz, zaprzężono oczekujące już konie pocztowe, i puściliśmy się po szerokim placu pod-zamkowym, ku miastu dalej rozpołożonemu, na prawo rzucając czarniawe mury twierdzy, przepysznic oświecone słońca zachodem.
Ledwieśmy się wdrapali po pochyłości wzgórza na równinę, gdy w tłumie ciekawych, co patrzali z góry na wylądowujących, postrzegliśmy Pana B. — u którego zapowiedzianą mieliśmy gościnę. Wysiadamy więc i odprawując konie do jego domu, sami naprzód śpieszym do Zamku.
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/34
Ta strona została przepisana.
32
31 LIPCA.