łym ze złamaną głową minareciku, trzy także kule żelazne wbite czernieją.
Za piérwszym dziedzińcem, jest drugi mniejszy, znowu otoczony murami, baszty, fossami, chodnikami szérokiemi, porosłemi darnią zieloną. W głębi jego, jest jeszcze trzeci, ale tego dziś oglądać nie mogliśmy, bo był zamknięty, przebiegliśmy tylko białogrodzkie mury, pasąc niemi ciekawe oczy, i usiłując plan ogólny téj ogromnej massy-pochwycić, utkwić w pamięci. Przy blasku zachodzącego słońca, napróżno oczy utkwiłem w napisach, trudno mi było dla wzniosłości ich greckie od ormiańskich rozpoznać. Odkładam więc na jutro. — W piérwszym dziedzińcu, jakiś herb, w kształcie strzemienia czy Delfy greckiéj (może herb Doriów)? upatrzyłem na narożnéj wewnętrznéj baszcie.
W ogólności charakter budowy, przypomina czasy genueńskie, nie turecka to wcale zdaje się byé konstrukcya, a gdzie ręka muzułmanów dolepiła co, poznasz tę świéższą nalepę, po mniéj staranném wykonaniu i niedoborze materjału.
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/36
Ta strona została przepisana.
34
31 LIPCA.