szy nas proszących o ogień do cygarów, wyniosł tytuniu czarnego, którym uprzejmie chciał częstować.
Wszystkie uliczki starego miasta, są równie kręte, ciasne i smutne. Po drodze uderzyła nas furtka w murze, złożona dziwacznie, z kamieni grobowych, z napisami ormiańskiemi. Jeden z okrągłém wyżłobieniem nakrywał ją, dwa inne składały ściany.
Za murkiem nic widać nie było. A przecięż to wchód na smętarz i do Cerkwi ormiańskiej. Na progu w długiej sukni, podpasany pasem szerokim, przyjął nas Xiądz Ormianin i ofiarował się Cerkiew otworzyć. Nimeśmy się kluczów doczekali, poszliśmy oglądać nagrobki, których mnóstwo jest do koła dziedzińca. — Xiądz, nie umiał nam starszych przeczytać nawet; a te które tłumaczył, były całkiem świeże i nie zastanawiające.
Cerkiew nie wielka, na wpół siedzi w ziemi, jest ona po dziś dzień, taką, jaką była za czasów władania tureckiego; kiedy dzwonić, śpiewać i publicznie obrzędów religijnych odbywać nie było wolno. Ganek nowszy nieco się nad Cerkiew podnosi. Całe po-
Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/73
Ta strona została przepisana.
71
1 SIERPNIA.