Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy.djvu/14

Ta strona została przepisana.
2
WSTĘP

małą u nas czytelników liczbę; — lecz sto razy znowu nieszczęsny popęd czy nałóg wtrącał pióro do ręki i pisać mi kazał.
Patrząc na stosy rękopismów, które księgarze odrzucają grzecznie się kłaniając, patrząc na tyle chwil które tym sposobem wyjęte z życia zostały i leżą bez użytku; nie raz myślałem — Na cóż pisać? I na pierwszéj karcie myśl ta zabijała popęd i ochotę. Dziś, obojętniejszy na los tego pisma, czy go kto czytać będzie czy nie, biorę pióro jako lekarstwo od długich wieczorów pustych, które moje nowe życie całkiem prawie próżnemi zostawia. Do wszystkiego przywyknąć można, lecz nałóg ciągłego zatrudnienia nie da się przezwyciężyć. Kto raz czas cenić umiał, nałogowie potém, próżno ulatujące chwile, widzi z niepokonaną boleścią. Okolicznościami zamknięty na wsi w miejscu mało znajomém, bez stosunków prawie, dla tysiąca drobnych zatrudnień gospodarskich zmuszony siedzieć i siedzieć doma, pozbawiony książek, muszę pisać. — Wybaczcież mi ten wielki grzéch. A że poetyczne myśli zabiły gospodarskie kłopoty, że historya potrzebuje materyałów które trudno mieć zawsze pod ręką, muszę przedmiotu do obrazów szukać koło siebie, przed sobą; — przekonany że niéma rzeczy na świecie niegodnéj uwagi i opisu, że przesąd dawny ograniczający tak ściśle przedmioty bę-