Strona:J. Servieres - Orle skrzydła.djvu/109

Ta strona została przepisana.

Kleber spojrzał na niego ze zdziwieniem, poczem twarz jego przybrała wyraz niechęci.
Był to surowy i nieubłagany republikanin, któremu myśl o przywróceniu królestwa nie mogła przypaść do smaku. Napoleon spostrzegł to i w tej chwili zmienił przedmiot rozmowy.
— Dziwny i tajemniczy ten Egipt — rzekł w zadumie — same pomniki, same groby otaczają nas tutaj. A jest to wszystko, co pozostało po olbrzymiej potędze Faraonów... Tymczasem człowiek jest tak zarozumiałym...
Kleber nie zrozumiał tej myśli filozoficznej.
— Podobno w tych piramidach znajdują się skarby ukryte?
— Może, lecz musimy je szanować. Przez naruszenie tych grobów oburzylibyśmy przeciwko sobie całą ludność, co mogłoby źle wpłynąć na losy naszej wyprawy. Chciałbym jednakże zwiedzić wnętrze chociaż jednej piramidy — dodał po chwili — a nawet pragnąłbym... Pewien Fellah zdradził mi tajemnicę wejścia do piramidy Cheopsa. Nie wiem, w jakim celu to uczynił, dosyć, że się zwierzył, jakoby u stóp piramidy, od strony północnej znajdował się kamień z wyrżniętą na powierzchni postacią ibisa, że kamień ten naciśnięty, usuwa się i odsłania wejście do grobów królewskich...
Tak rozmawiając, zstępowali coraz niżej. W obozie tu i owdzie błysnęły już ogniska, zgiełk życia wojennego dolatywał od nich nakształt szumu fal morskich.
U stóp piramidy Cheopsa odpoczywała gro-