Strona:J. Servieres - Orle skrzydła.djvu/128

Ta strona została przepisana.

Pewnego wieczora, kiedy stary dążył na noc do kajuty, a na statku prawie już wszyscy spali, naraz dwóch ludzi rzuciło się na niego i przyparłszy go do ściany, chcieli go bić. Piotr poznał majtków francuskich, to też nie krzyknął o ratunek, tylko szepnął znacząco:
— Cicho, chłopcy!... Czegóż wy chcecie ode mnie?
— Zdrajco, jesteś sprzymierzeńcem Anglików! — odparli.
Stary wstrząsnął kilkakrotnie głową.
— Ja ich sprzymierzeńcem?... ja swoich zdrajcą?... Dzieci, spojrzyjcie mi w oczy... powiedzcie, czy obłuda i kłamstwo z nich patrzą?...
Oni nie wiedzieli, jak to sobie wytłómaczyć.
— Powiedzcie naszym — mówił Piotr szeptem — aby mi ufali. Wkrótce przyjdzie dzień odwetu.
W tej chwili dały się słyszeć czyjeś kroki: wszyscy rozeszli się szybko.
Nazajutrz, a było to nad wieczorem, jeden z oficerów, sir John Ellis przysłał po Piotra, żeby przyszedł do sali oficerskiej i zabawił sztukami zgromadzonych Anglików, Piotr bowiem bawił majtków nie tylko żartami, lecz i sztukami kuglarskimi. Jerzy i Miara należeli do zaproszonych na to dziwaczne przedstawienie.
Stary Piotr oświadczył im na boku, iż czyni przygotowania do jeszcze zabawniejszej sztuczki.
Zebrani w sali oficerskiej przyjęli życzliwie starego żołnierza, uważając go za swego sprzymie-