Strona:J. Servieres - Orle skrzydła.djvu/137

Ta strona została przepisana.
XI.

W tej samej chwili inna zupełnie scena odgrywała się w Tuillerie. W pokoju, zwanym żółtym, ponieważ posiadał machoniowe meble żółtą materyą kryte, przy oknie stały stalugi, a na napiętem na nich płótnie, widać było sympatyczny portret Eugeniusza Beauharnais, naszkicowany ręką jego siostry, która zmuszona zmrokiem do złożenia pędzla, siedziała w tej chwili u nóg matki, Józefiny Bonaparte, żony bohatera.
— Mamo — rzekła Hortensya — zdaje mi się, że oficerem, będącym dzisiaj na służbie, jest kapitan Margel. Pozwól, żebym go tutaj wezwała.
Józefina uśmiechnęła się.
— Gdy nie ma przy tobie księżniczki Wandy, zaraz ci się przykrzy — rzekła, pieszcząc jej ciemną główkę.
— Tęskno mi za Wandą; wyjechała tak dawno i nie wraca, porozmawiam chociaż o niej z kapitanem Jerzym — odparła Hortensya.