Strona:J. Servieres - Orle skrzydła.djvu/160

Ta strona została przepisana.
XIV.

Było to 1804 — Napoleon Bonaparte od trzech miesięcy nosił już na skroniach koronę cesarską. Pewnego dnia letniego, pomiędzy Vannes i Aurzay, toczyła się kareta pocztowa, w której siedziało kilku podróżnych. Jeden z nich, wychyliwszy głowę przez okno, rzekł, patrząc na wyspę Roch-Marie:
— Zdaje mi się, iż jesteśmy u celu.
W chwilę później kareta zatrzymała się w małej wiosce, naprzeciw wyspy leżącej. Ciekawi wieśniacy skupili się koło podróżnych. Z karety wysiadł najprzód mężczyzna niewielkiego wzrostu, w popielatym surducie i w czarnym, stosowanym kapeluszu, a za nim dwóch innych, w których łatwo było poznać wojskowych.
Wieśniacy zaczęli czynić o nich uwagi.
— To jacyś wielcy panowie — szeptali — pewno przyjechali odwiedzić naszego kapitana, który dzię-