Strona:J. Servieres - Orle skrzydła.djvu/18

Ta strona została przepisana.

wojna. Otrzymał on z tego powodu przydomek Belzebuba; przydomek ten nieco nadawał się do jego powierzchowności. Olbrzymiego wzrostu, śniadej mocno cery, z policzkiem przeciętym wielką szramą, starzec ten budził mimowolne uczucie przestrachu, nosił przy tem zawsze na głowie czarny biret, a czoło miał ciemną chustką przewiązane. Zwyczaj ten wzbudzał ciekawość wielu osób.
Piotr walczył w młodości pod dowództwem Montealma, a potem La Fayeta. W czasie dalekich pochodów spotkał raz księdza Melwy, który był wówczas misyonarzem i oddał mu wielką przysługę, bo w chwili grożącego niebezpieczeństwa życie mu ocalił. Od tego czasu zawiązali ze sobą serdeczne stosunki i utrzymywali je ciągle. Ksiądz, zmęczony pracą misyonarza, przybył do Paryża i oddał się czynom pobożnym, Piotr zaś, znużony trudami żołnierza, osiadł przy rodzinie, a że uzbierał sobie pewną sumkę, więc ciężarem bratu nie był.
Przybycie księdza Melwy z Margielem na wyspę „Roche-Marie” było dla starego żołnierza prawdziwą radością: wyporządził natychmiast dla nich w wieży dwie izby z pięknym widokiem na morze, ofiarował księdzu swoje usługi i prosił, aby mu pozwolił przyczynić się także do wychowania młodego chłopca.
— Wy — mówił do starca, ze zwykłym sobie zapałem i rubasznością — naładujecie mu głowę rozumem, ja nauczę go rzemiosła wojennego. Bę-