Strona:J. Servieres - Orle skrzydła.djvu/42

Ta strona została przepisana.

Jerzy staczał straszną walkę ze sobą.
— Nie chcesz mówić, a więc giń! — krzyknęła i broń ku niemu skierowała.
W tej właśnie chwili w krypcie dał się słyszeć brzęk broni zwycięzców. Zadrżała ręka kobieca, kula przeszła koło głowy Jerzego. Hrabina rzuciła się wówczas ku jednej ze ścian kurytarza, tworzących pewne zagłębienie; ściana ta, jakby cudem usunęła się przed nią, i tajemnicza kobieta zniknęła w głębi kurytarza, zanim republikanie wpadli do niego.
— Gdzie ona? — krzyknął generał, spostrzegłszy Jerzego, poczem zbliżył się do niego — była tutaj napewno, widziałeś ją. Mów, gdzie się schroniła?..
— Nie widziałem — odparł Jerzy.
— Kłamiesz! — krzyknął generał — rozstrzelać go natychmiast.
Kilka luf już skierowało się ku piersi chłopca, gdy wtem poza nimi rozległ się potężny okrzyk:
— Stój!
W tej też chwili ukazała się olbrzymia postać Piotra, który pochwycił Jerzego i uniósł go z podziemia.