Strona:J. Servieres - Orle skrzydła.djvu/43

Ta strona została przepisana.
IV.

Czyste niebo i spokojne morze niczem nazajutrz nie przypominały wczorajszej burzy: lekki wietrzyk muskał powierzchnię wód, fale szumiały mile dla ucha, niby cicha muzyka; krzewy rosnące w pobliżu lśniły szmaragdowymi liśćmi; pogodne słońce wychylało z wolna ponad powierzchnię morską swą złocistą tarczę, wszystko zapowiadało trwałą pogodę. Drzwi chaty rybaka, na wysepce Roche-Marie, lekko skrzypnęły; na progu ukazała się Józia. Twarzyczka jej była blada i mocno stroskana. Jasne włosy wiatr rozrzucił, tworząc koło jej główki złotą aureolę; miała na sobie szafirową spódnicę i biały stanik. Nie spała wcale tej nocy, odkąd stryj wpadł do ich chaty, szukając Jerzego. Przez całą noc nasłuchiwała i wypatrywała, czy Jerzy nie powraca, a teraz, gdy słońce cienie nocy rozproszyło, postanowiła iść nad brzeg morski, gdyż nie mogła dłużej usiedzieć w domu.