Francya skąpana była we krwi, król jej uwięziony, szlachta kryła się po wsiach i zamkach. Było to r. 1792, w miesiącu sierpniu... Nad stolicą Francyi krwawo zachodziło słońce; wznoszące się gdzieniegdzie słupy dymu, rozpływały się po szarzejącem już niebie; ulice, pełne dzikich wrzasków, teraz poczynały się uspokajać; tłumy, które prowadzone przez piwowara Santera rozsiadły się rano w pałacu i ogrodzie Tuillerie, rozeszły się obecnie po mieście, krzycząc: „Niech żyje naród! śmierć oprawcom!”
Po jednej z arystokratycznych ulic wlókł się raczej, niż szedł średnich lat mężczyzna. Poszarpana i pokrwawiona odzież, twarz wybladła i pełna zmęczenia świadczyły, iż ciężkie przebył niedawno chwile. Należał on do liczby dwu tysięcy szlachty, wezwanej przez króla do obrony jego osoby, wraz z przybocznymi Szwajcarami. Cudem nieledwie uszedł śmierci w walce z pospólstwem. Teraz, ko-
Strona:J. Servieres - Orle skrzydła.djvu/9
Ta strona została przepisana.
I.