w Petersburgu przypadkowo poznałem się z panem Zwierkowem.
Zajmował on dość poważne stanowisko i słynął jako człowiek czynny i światły. Miał żonę otyłą, sentymentalną, płaczliwą i złą — istotę tuzinkową i ciężką; miał też i synka, prawdziwego paniczyka, rozpieszczonego i głupiego.
Powierzchowność samego pana Zwierkowa nie była zbyt pociągająca: z czworokątnej prawie, szerokiej jego twarzy złośliwie patrzyły mysie oczka, sterczał nos duży i ostry, z ruchomemi nozdrzami; ostrzyżone, szpakowate włosy jeżyły się nad pomarszczonem czołem, jak szczecina, cienkie wargi poruszały się ustawicznie i uśmiechały obłudnie.
Pan Zwierkow stawał zwykle, szeroko rozstawiwszy nóżki i trzymając grube ręce w kieszeniach.
Raz wypadło mi pojechać z nim karetą za miasto. Rozgawędziliśmy się. Jako człowiek doświadczony, czynny, pan Zwierkow zaczął mnie naprowadzać ne „drogę prawdy..,“
— Pozwól pan, że powiem — piszczał cieniutkim głosem — że wy wszyscy młodzi ludzie sądzicie i rozprawiacie o różnych rzeczach podług fantazyi; za mało znacie waszą własną ojczyznę... Rosya jest wam, panowie, nieznana... O! Czytujecie tylko niemieckie książki. Oto naprzykład, i to... i owo, to jest w kwestyi ludzi dworskich... Dobrze, nie spieram się, że to wszystko jest bardzo piękne, ale wy ich nie znacie, nie wiecie, co to za naród. (Pan Zwierkow utarł nos bardzo głośno i zażył tabaki). Wiesz pan przecież, jaką ja mam żonę: zdaje się, że lepszej nad nią kobiety trudno znaleźć.
Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.