Podczas jednej z moich wycieczek, otrzymałem zaproszenie na obiad do bardzo bogatego obywatela i myśliwego, Aleksandra Michałowicza G... Majętność jego znajdowała się o pięć wiorst od małej wioseczki, w której się wówczas osiedliłem.
Ubrałem się we frak, bez którego nie radzę wyjeżdżać nikomu, nawet na polowanie, i udałem się do Aleksandra Michałowicza.
Obiad miał być o godzinie szóstej. Ja przyjechałem o piątej i zastałem już mnóstwo szlachty w mundurach, ubraniach cywilnych — i innych, mniej dających się określić.
Gospodarz przyjął mnie bardzo łaskawie, lecz w tej chwili wybiegł do innych pokojów. Oczekiwał on przybycia dygnitarza i uczuwał pewien niepokój, nie licujący bynajmniej z jego bogactwem i niezależnem położeniem w świecie.
Aleksander Michałowicz żonatym nigdy nie był i kobiet nie lubił. Zbierało się u niego towarzystwo kawalerskie. Prowadził dom na wielką skalę... Po-