Moskwy. W Moskwie zaszła we mnie zmiana zadziwiająca. Za granicą przeważnie milczałem, tu nagle zacząłem mówić nader śmiało i jednocześnie myślałem o sobie Bóg wie co! Znaleźli się ludzie pobłażliwi, którym wydałem się prawie geniuszem! Damy z przyjemnością słuchały moich tyrad; ale nie umiałem utrzymać się na wysokości mej sławy. Pewnego pięknego poranku rozeszła się o mnie plotka (kto ją puścił w świat — nie wiem: zapewne jakaś stara panna płci męzkiej, a takich starych panien w Moskwie nie brak), otóż zrodziła się ta plotka na mnie i zachęła puszczać pędy i wąsiki, jak poziomka. Chciałem rozerwać te przyczepiające się nitki, ale nie mogłem — wyjechałem. Pokazało się, że zrobiłem głupstwo; trzeba było spokojnie przeczekać tę napaść, tak jak się wyczekuje końca febry i ciż sami pobłażliwi ludzie otworzyliby mi swoje objęcia, te same damy uśmiechałyby się, słysząc moją wymowę; ale w tem całe nieszczęście, że nie jestem człowiekiem oryginalnym! Nagle przebudziła się we mnie sumienność; poprostu, wstyd mi było pleść — pleść dzisiaj tu, jutro tam a ciągle o tem samem. Ale jeżeli tego żądają! Przypatrz się pan tylko naszym oratorom na tem polu; dla nich wszystko nic, tego im tylko trzeba; niektóry dwadzieścia lat pracuje językiem w jednym i tym samym kierunku... Co znaczy pewność siebie i miłość własna! I we mnie była także miłość własna i dotąd nawet nie pozbyłem się jej zupełnie. Oto właśnie źle, że znów powtórzę, nie jestem człowiek oryginalny. Zatrzymałem się w środku drogi. Natura powinna była dać mi daleko więcej miłości własnej, albo nie dać mi jej wcale. Lecz w pier-
Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.