szczególnie zaś dogmatowi zbawienia. Po dwuletniem więzieniu stawiono go przed sądem, uznano winnym przypisywanych mu czynów, wyklęto, a gdy nie chciał niczego odwołać, oddano w ręce władzy świeckiej, aby go ukarała „z najwyższem miłosierdziem, bez krwi rozlewu“; straszna ta formuła oznaczała spalenie więźnia na stosie. Wiedząc dobrze, że chociaż ciemiężyciele zniszczą jego ciało, myśl jednak pozostanie wśród ludzi, tak powiedział do sędziów: „z większym może strachem wydajecie wyrok na mnie, niż ja go przyjmuję“. Spalono go w Rzymie 16 lutego 1600.
Nikt bez żalu nie wspomina cierpień niezliczonych męczenników, których, za ich mniemania religijne, naprzód jedno stronnictwo, potem drugie na stos wyprawiało. Ale każdy z nich w ostatniej chwili doświadczał potężnej i niezachwianej pociechy. Przejście od tego żywota do przyszłego, choć przez ciężką próbę, było dla nich przeprawą z doczesnych niepokojów do wiecznej szczęśliwości, było ucieczką od okrucieństw ziemi do miłosierdzia niebieskiego. Wśród strasznych katuszy, męczennik nie tracił wiary, że jest niewidzialna ręka, która go prowadzi, że jest przyjaciel, który tem serdeczniejszym i dzielniejszym stanie się mu przewodnikiem, im płomienie będą okropniejszymi. Ale Bruna nie wspierała taka otucha. Mniemania filozoficzne, za które życie oddał, nie przynosiły mu żadnej pociechy. Przebyć on musiał ostatnią walkę.
Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.