Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

Jest rzeczywiście coś wzniosłego w postaci tego osamotnionego męża; jest coś, czego serce ludzkie nie może nie podziwiać, gdy go sobie wyobrazimy stojącego w ponurej komnacie przed nieubłaganymi sędziami. Ani oskarżyciela, ani świadka, ani obrońcy, tylko pachołkowie świętej Inkwizycyi, czarno ubrani, uwijają się po cichu. Pod sklepieniem opodal stoi kat i narzędzia męki. Powiadają mu po prostu, że ściągnął na siebie ciężkie podejrzenie o kacerstwo, bo dowodził, że są inne światy prócz naszego. Zapytują go, czy chce się odrzec i odprzysiądz błędu. On nie może i nie chce zaprzeć się tego, co ma za prawdę, a może (często bowiem tak czynił pierwej), a może mówi sędziom, że i oni, w głębi serc swoich, tego samego są przekonania.