Oto co mówi Hilary, biskup poitierski, w dobrze znanym ustępie, z epoki bliskiej soboru nicejskiego:
„Rzecz to równie opłakana jak niebezpieczna, że tyle wiar istnieje, ile mniemań ludzkich, tyle nauk ile skłonności, a tyle źródeł bluźnierstwa ile jest błędów pomiędzy nami, bo tworzymy religie samowolnie i samowolnie je tłómaczymy. Co rok, co miesiąc nawet wymyślamy nowe metody do wyjaśnienia niewidzialnych tajemnic; żałujemy tego, cośmy uczynili; bronimy tych, którzy żałują, wyklinamy tych, których bronimy; potępiamy te cudze zasady w nas samych, to nasze własne w cudzych; a wzajemnie się szarpiąc na sztuki, przyczyniamy upadek jedni drugim“.
Nie są to próżne słowa; ale doniosłość tego samooskarżenia ci tylko słusznie ocenić potrafią, którzy są obeznani z ówczesnemi dziejami kościoła. Jak tylko ostygł pierwszy zapał chrześciaństwa, jako religii łagodności, zaraz pojawiły się rozterki. Dziejopisowie kościelni utrzymują, że „równo z początkiem drugiego wieku rozpoczął się zatarg wiary z rozumem, religii z filozofią, pobożności z geniuszem“. Dla ułagodzenia tej waśni, dla zdobycia jakiejkolwiek powagi dla zasad, jakiegokolwiek sprawdzianu, uciekano się do narad zbiorowych, które z czasem przeobraziły się w sobory. Długi czas miały one tylko doradcze znaczenie; ale, gdy w czwartym wieku chrześciaństwo dosięgło tronu cesarskiego, nakazy soborów stały się obowiązują-
Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/257
Ta strona została uwierzytelniona.