Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko mogą kwitnąć, gdy oddzielone od nauk i umiejętności. Nastawano jeszcze z całą siłą na utrzymanie zgubnej maksymy, że biblia zawiera w sobie sumę i treść wszelkiej wiedzy pożytecznej lub dostępnej człowiekowi, maksymy używanej z tak szkodliwymi skutkami niegdyś przez Tertulliana i ś. Augustyna, a tak często przypominanej przez papieży. Przewodnicy reformacyi, Luter i Melanchton postanowili nawet wygnać filozofię z kościoła. Luter oświadczył, że badanie Arystotelesa na nic nie jest potrzebne, a obelgi jego na tego filozofa, nie znały granic. Jest to, powiada „prawdziwy dyabeł, obrzydły potwarca, nikczemny zausznik, książę ciemności, prawdziwy Apollyon, bestya, najszpetniejszy oszust ludzkości, nie posiadający prawie ani źdźbła filozofii, publiczny i jawny łgarz, kozioł, czysty epikurejczyk, ten dwakroć przeklęty Arystoteles“. Scholastycy, zdaniem Lutra, to „szarańcza, gąsiennice, wszy, żaby“. Czuł on do nich odrazę. Podobneż mniemania dzielił z nim Kalwin, nie wyrażając ich tak dobitnie. Jednem słowem, co się tycze wiedzy, niczego nie zawdzięczamy reformacyi. Prokrustowe łoże pięcioksięgu stało jej ciągle przed oczami.
Najbardziej złowrogim w rocznikach chrześciaństwa był dzień, gdy się rozbratało ono z nauką. Główny przedstawiciel i obrońca wiedzy w kościele, Orygenes, musiał naówczas (r. 231) opuścić posadę w Aleksandryi i usunąć się do Cezarei.