pilnie i z bogobojnem umiarkowaniem, może za łaską bożą dojść do niejakiego pojęcia tajemnic, ograniczonego w stopniu, lecz bardzo zbawiennego w skutkach, kierując się tak podobieństwem rzeczy znanych drogą przyrodzoną, jak również związkiem tajemnic pomiędzy sobą oraz ostatecznem przeznaczeniem człowieka. Lecz nigdy rozum nie może być tak uzdolnionym, aby całkowicie pojął tajemnice, jak pojmuje prawdy właściwym jego celem będące. Gdyż tajemnice boskie samą istotą swoją tak dalece przechodzą zakres umysłu stworzonego, że wtenczas nawet, gdy są udzielone przez objawienie i przyjęte przez wiarę, pozostają jeszcze pod zasłoną tej wiary i niejako w ciemności przez ciąg życia doczesnego.
„Chociaż wiara wyżej stoi od rozumu, nie może być jednak istotnej niezgody pomiędzy niemi, bo ten sam Bóg, który odsłania tajemnice i wlewa wiarę, udzielił duszy ludzkiej światła rozumu, a Bóg nie może przeczyć sam sobie, ani też jedna prawda nie może sprzeciwiać się drugiej. Więc próżny pozór takiego przeciwieństwa z tego głównie powstaje, że albo zasady wiary nie są zrozumiane i wyłożone tak, jak je kościół pojmuje, albo że puste wymysły i mniemania ludzkie brane są mylnie za przepisy rozumu. Ogłaszamy więc za fałszywe wszelkie twierdzenie sprzeczne z oświeconą prawdą wiary. Prócz tego kościół, z apostolskiego swego obowiązku nauczania, oraz strzeżenia skarbu
Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/429
Ta strona została uwierzytelniona.