Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/433

Ta strona została uwierzytelniona.

być winny w takim duchu wolności, że pozwolonoby było poczytywać twierdzenia ich za prawdziwe wtedy nawet, gdyby się sprzeciwiały nauce objawionej.
„Ktoby utrzymywał, iż może się kiedyś zdarzyć z postępem nauk, że zasady głoszone przez kościół będą musiały być pojmowane w rozumieniu różnem od tego, w jakiem kościół je zawsze pojmował i pojmuje“.
Niesłychane i rzec można, zuchwałe roszczenia, zawarte w tych kanonach, ukształceńsi katolicy przyjęli wcale nie radośnie. Uniwersytety niemieckie stawiły opór; a gdy z końcem roku powszechnie zgodzono się na nie, to nie z przekonania o ich prawdziwości, lecz z poczucia karności i posłuszeństwa.
Wielu najpobożniejszych katolików patrzyło na całą tę agitacyę i jej skutki z najszczerszym smutkiem. Ojciec Hyacynt, w liście do przełożonego swojego zakonu powiada: „Protestuję przeciwko temu bezbożnemu i bezrozumnemu rozbratowi, który usiłują zaprowadzić pomiędzy kościołem, odwieczną matką naszą, a społeczeństwem dziewiętnastego wieku, którego doczesnemi dziećmi jesteśmy i dla którego mamy obowiązki i względy. Głęboko jestem przekonany, że jeżeli Francya w szszególności, a szczep łaciński wogóle są pastwą nierządu społecznego, moralnego i religijnego, to główną przyczynę tego stanowi nie sam kato-