roszczeń swoich na sąd rozumu ludzkiego; wymaga, aby się na nie zgodzono bez wahania, jako na artykuł wiary.
Dopuściwszy to, należałoby przystać na wszystkie jego wymagania, jakkolwiek wygórowanemi byćby mogły.
Z dziwną niekonsekwencyą Skład Dogmatyczny potępia rozum twierdząc, że on nie może rozstrzygnąć tych pytań, a jednak składa mu dowody przekonywać mające. W istocie możnaby powiedzieć, że całe to pismo jest namiętnem wezwaniem rozumu, aby zgłupiał na rzecz chrześciaństwa rzymskiego.
Przy takiej niezgodności w zapatrywaniu się niepodobna, aby religia i wiedza zgadzały się w wyobrażeniu o rzeczach. Niepodobna też, aby doszły do jakiegoś wspólnego wniosku inaczej, jak chyba odwołując się do rozumu, jako do najwyższego i ostatecznego trybunału.
Sobór watykański protestuje przeciwko temu. Podnosi on wiarę jako coś wyższego od rozumu; powiada, że oboje stanowią dwie oddzielne dziedziny wiedzy, mające każda swoje tajemnice i fakta. Do wiary należą tajemnice, do rozumu fakta. Przypisując przewagę wierze, stara się on uspokoić rozum, cofający się przed cudami i proroctwami.
Z drugiej znów strony nauka odwraca się od rzeczy niepojętych, opierając się na prawidle Wiklefa: „Bóg nie zmusza człowieka do wierzenia
Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/437
Ta strona została uwierzytelniona.