się zgodną z tym wspaniałym pomysłem. Mniema ona, że cząstka istniejącego już boskiego, powszechnego ducha jej się dostaje, a po skończonem życiu wraca i zlewa się z powszechnem źródłem, z którego pierwotnie wyszła. Autorowie Składu zabraniają takiego pojmowania rzeczy, pod karą wiecznego potępienia.
Podobnież postępują z teoryami ewolucyi i rozwoju, uporczywie głosząc, iż kościół wierzy w pojedyńcze akta tworzenia. Lecz zasada, że każda żyjąca forma pochodzi od jakiejś poprzedniej, zajmuje pod względem naukowym daleko pewniejsze stanowisko od teoryi siły, i zdaje się, iż może być uważana za ustaloną, cokolwiekbądź się stanie z dodatkami, któremi ją świeżo obarczono.
Potępiając reformacyę, kościół urzeczywistnia myśl swoją panowania wiary nad rozumem. W oczach jego reformacya jest bezbożnem odszczepieństwem, wiodącem do otchłani panteizmu, materyalizmu i ateizmu, oraz dążącem do obalenia samych podstaw społeczności ludzkiej. Pragnąłby więc kościół powstrzymać owe „niespokojne umysły“, które za przykładem Lutra, broniły dla każdego człowieka „prawa tłumaczenia biblii po swojemu“. Twierdzi on, że niegodziwym jest błędem dopuszczanie protestantów do jednostajnych przywilejów politycznych z katolikami, że owszem świętym jest obowiązkiem pokonać ich i usunąć; że jest rzeczą szkaradną pozwalać im utrzymywać
Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/441
Ta strona została uwierzytelniona.