Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/16

Ta strona została przepisana.

być spełnione. Zapewniani was, że to przeświadczenie ścinało krew w mych żyłach. Czułem jak mrówki biegały mi po grzbiecie. Spotkać białą kobietę, grającą rolę władczyni dzikiego plemienia? Tu, o tysiące mil od ludzkich osiedli, na drugiej krawędzi ziemi niczyjej?
— Cudzoziemcze — rzekła znów. — Sądzę, iż napewno jesteś pierwszym z białych, który postawił swą stopę w tej dolinie. Usiądź więc i opowiedz mi cośkolwiek o sobie, zanim podadzą nam strawę. Jaką drogą dostałeś się tutaj?
Znów ta wymowa. Ale teraz chcę byście zapomnieli o niej aż do końca mojej opowiedzi. Mówię wam, że i ja zapomniałem, siedząc tam na skraju płaszcza z łabędziach skór, słuchając cały czas i patrząc na najpiękniejszą kobietę, jaka kiedykolwiek zstąpiła z kart Thereau czy też innego poety.
Przez cały tydzień pozostałem w obozie. Uczyniłem to na specjalne jej zaproszenie. Obiecała dostarczyć mi sań, psów oraz Indjan, którzy mieli towarzyszyć mi na odległość pięciuset mil i przeprowadzić najdogodniejszemi przełęczami przez Góry Skaliste. Namiot jej stał nieco opodal od innych, na wysokim brzegu rzeki. Kilka indyjskich dziewcząt gotowało dla niej strawę i wykonywało wszelkie prace obozowe. Rozmawialiśmy długo i wiele, aż wreszcie spadły pierwsze śniegi, umożliwiające przejazd moim saniom. A oto historja życia tej dziewczyny.