Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/15

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II

Lecz zanim zacznę pisać, muszę prosić czytelnika, aby towarzyszył mi z całą życzliwością, a ponieważ życzliwość jest warunkiem zrozumienia, muszę skłonić czytelnika, aby zaczął od zrozumienia mnie, dla kogo i o czem chcą pisać. Przedewszystkiem jestem pijakiem z przyzwyczajenia. Nie mam ograniczonej predyspozycji do alkoholu. Głupi nie jestem, świnią nie jestem. Znam kunszt pijaństwa od A do Z, i wyrobiłem sobie zdanie o działaniu alkoholu. Nigdy wprawdzie nie byłem pijany do nieprzytomności, ani też nie chwiałem się na nogach. Krótko mówiąc, piłem jak zwykły, normalny człowiek, to jest zasadniczy punkt sprawy: piszę o wpływie alkoholu na zwykłego, normalnego człowieka. Nie mam ani słowa do powiedzenia o rzadkich, nie wchodzących w rachubę, wyjątkowych degeneratach. Mówiąc ogólnie, spotykamy dwa typy alkoholików. Jeden, to człowiek znany wszystkim, głupi, bez wyobraźni, którego umysł zjedzony jest przez bakcyle. Taki chodzi przeważnie szeroko rozstawiając nogi, chwiejąc się, wpada często do rynsztoka, a u szczytu